piątek, 28 października 2016

jesienna chandra, kontra herbata z cytryną.


More than a month ago, I decided that the period of warm, cotton blanket and tea with lemon is open. My quite ordinary life continues for more than half a year, based on a steady course of action...


Już ponad miesiąc temu uznałam, że okres chandry, ciepłego, bawełnianego koca i herbaty z cytryną, uważam za otwarty. Szczerze mówiąc, przy angielskiej pogodzie, spokojnie może on trwać nawet i pół roku- drugie pół to okres deszczowy, w którym nieodłącznym partnerem staję się parasolka, i kalosze. Dziś postanowiłam ( w koncu! ), po ponad miesiecznej nieobecności, dodać zdjęcia i napisać wszystkim- CZEŚĆ, MIMO JESIENNEGO "NIC MI SIĘ NIE CHCĘ"-ŻYJĘ. Moje, dosyć zwyczajne życie, niezmiennie od ponad pół roku, opiera się na jednostajnym kierunku działań. Momentami zagrzebując się w codzienności, zapominam o tym, że łatwo oderwać się czasem i uciec, chociażby, do pisania bloga, co ostatnimi czasy wydało się dość trudne...

Kolorowe liście, błyszczące się kasztany, chłodne powietrze, mrożące włosy w nosie chłodnym wieczorem, czy rankiem, to zdecydowanie nie mój czas. Zauważyłam, że adekwatnie do panującej aury, kompletuję sobie ubrania na wieszaku, i tak też moim nowym zakupem, okazał się brązowy płaszcz. Reszta swetrów, kardiganów lub koszul, to szarość, biel, czerń, a nawet zieleń. Nie bawię się w kolorową paletę- zostawiam to na lato, kiedy wszystko jest piękne, i uśmiech często gości na mej twarzy. Mało zwariowana, klasyczna stylizacja, która może i Tobie przypadnie do gustu! 










buty: new look/ spodnie: mohito/ płaszcz: h&m/ czapka z daszkiem: h&m

jestem tu: INSTAGRAM 
                FACEBOOK
                LOOKBOOK


dużo, weekendowego ciepełka życzę!